Dokąd pojechać na ferie w czasie pandemii?
4.6/5
Twojajurata.pl

Ferie 2022 w czasie pandemii. Dokąd wyjechać zimą na ferie, w góry czy nad morze?

Wymuszona zmiana przyzwyczajeń podróżniczych Polaków wywołana przez COVID-19, może stać się okazją do rozwoju zimowej turystyki w miejscowościach odwiedzanych wcześniej tylko podczas wakacji. To także wielka szansa na spędzenie bezpiecznych ferii zimowych i aktywizację regionów, które do tej pory żyły wyłącznie z letniej turystyki.

Pandemia koronawirusa, która nadeszła nieoczekiwanie na początku 2020 roku, wymusiła na nas konieczność zmiany dotychczasowych przyzwyczajeń związanych z podróżowaniem. Przez zamknięte lotniska, obowiązkową kwarantannę i ryzyko rozprzestrzeniania się COVID-19, jedna część turystów odwołała swoje plany wakacyjne, druga zrezygnowała z zagranicznych wyjazdów, decydując się na spędzanie wakacji w swoich ojczyznach. To samo dotyczy Polaków.

home-office-nad-morzem-jurata-apartamenty

Osłabienie branży turystycznej

Jak wynika z danych statystycznych GUS, liczba turystów w Polsce, w samym tylko lipcu 2020 spadła o 35 % co w przełożeniu na wartość wymierną, oznacza spadek o 1,4 mln w porównaniu z ubiegłym rokiem. Istotym był także ogromny spadek liczby turystów zagranicznych. Jak podaje GUS, w lipcu do Polski przyjechało zaledwie 300 tys. turystów z zagranicy, co oznacza aż 68-procentowy spadek, w stosunku do tego samego okresu w roku 2019. Taki obrót spraw doprowadził branżę turystyczną na skraj załamania, ale widoczna jest także zmiana trendu pośród osób, które pomimo pandemii zdecydowały się jednak na wypoczynek.

Turyści w 2020 r. bardzo chętnie wybierali agroturystykę, gdzie mogli wypocząć na łonie natury. Wzmożony ruch podczas wakacji 2020 można było zaobserwować także w rejonach południowych, szczególnie w górach. Niewiele ucierpiały także nadmorskie miejscowości. Najgorzej wypadło województwo mazowieckie. Taki stan rzeczy nie może dziwić bowiem najchętniej wybieranym kierunkiem na spędzenie letnich wakacji przez Polaków w kraju, od zawsze jest wybrzeże Bałtyku. Z kolei motorem napędowym turystyki na Mazowszu jest Warszawa. Z uwagi na ograniczenia w ruchu lotniczym i zmniejszenie liczby wyjazdów biznesowych, znaczna część turystów zrezygnowała z przyjazdu do stolicy, z kolei Polacy wybierali mniejsze miejscowości, aby wypocząć z dala od dużych skupisk ludzkich.

źródło: GUS

 

 

Sezonowość ruchu turystycznego

Sezonowość ruchu turystycznego jest powszechnym zjawiskiem, nie tylko w Polsce. Jak wynika z danych Eurostatu, średnia liczba udzielonych noclegów we wszystkich krajach europejskich w sierpniu jest średnio 3–4 razy większa niż w miesiącach zimowych. W Polsce, aż 80 proc. ruchu turystycznego odbywa się w 76 powiatach. W 2020 r. w województwie pomorskim w lipcu i sierpniu udzielono 43 % łącznej liczby noclegów w ciągu roku, w warmińsko-mazurskim 40 %., natomiast w zachodniopomorskim 36 %. Na spędzenie letniego wypoczynku w Polsce, rokrocznie ok 15% Polaków wybiera regiony nadmorskie, 11% góry.

Statystyka wygląda zupełnie inaczej w miesiącach zimowych. Według raportu opublikowanego przez portal Nocowanie.pl, najchętniej wybieranym województwem na zimowe ferie w 2019 roku było województwo małopolskie (32,7 % wszystkich zapytań), przy czym aż 13% wszystkich zapytań w kraju dotyczyło Zakopanego, które od lat triumfuje jako niekwestionowana „stolica” zimowych ferii. Na drugim miejscu zestawienia znalazło się województwo dolnośląskie, z liczbą blisko 20% wszystkich zapytań. Podium zamknęło województwo zachodniopomorskie z wynikiem 13,50% zapytań. W pierwszej dziesiątce najchętniej wybieranych miejscowości znalazły się Łeba oraz Władysławowo, ale odsetek zapytań o noclegi w tych miastach wyniósł odpowiednio 1,42% dla Łeby i 1,62% dla Władysławowa. Jak widać, dysproporcja jest ogromna.

Według analizy Kantar Polska S.A., polskie góry w sezonie zimowym 2018/2019 wybrało 34% wszystkich wyjeżdżających. Z kolei w całym roku 2019 po tatrzańskich szlakach wędrowało blisko 1 mln 700 tys. osób – jak wynika z danych Tatrzańskiego Parku Narodowego.

 

źródło: Nocowanie.pl

 

Niewykorzystany potencjał turystyczny

O ile wybór południowych regionów zimą można uznać za naturalny, to wszystkie dane wskazują na to, że regiony południowe mają się znacznie lepiej niż miejscowości nadmorskie, przez cały rok. Powoduje to znaczną koncentrację ruchu turystycznego na stosunkowo niewielkim obszarze naszego kraju, szczególnie w miesiącach zimowych.

Nadmorskie kurorty, zapadają w sen zimowy już od drugiej połowy września. Takie wyniki powodują, że znaczna liczba regionów w Polsce cechuje się niewykorzystanym potencjałem turystycznym. Szczególnie odczuwalne jest to właśnie zimą, w nadmorskich miejscowościach, do których zalicza się także Jurata.

Zatoka Pucka zimą i molo w Juracie. fot. Maksymilian Selin

Przyzwyczajenia Polaków to jedno, ale ogromną rolę w kształtowaniu turystyki odgrywa zaangażowanie samorządów. Z niewiadomych przyczyn, wielu włodarzy nadmorskich gmin nie podejmuje wystarczających działań promocyjnych albo wręcz rezygnuje z jakiejkolwiek promocji na rzecz rozwoju turystyki w swoich regionach.

Taka stagnacja powoduje ogromne straty dla lokalnych społeczności w małych miejscowościach, której głównym źródłem utrzymania jest turystyka. Cierpią na tym nie tylko hotelarze i osoby oferujące apartamenty wakacyjne, ale także restauratorzy, dostawcy i sklepikarze.  Powoduje to także znaczny wzrost cen noclegów nad morzem, kosztów wyżywienia oraz atrakcji w sezonie wiosenno-letnim. Jest to naturalna kolej rzeczy, każdy bowiem chce zarobić jak najwięcej w ciągu 2-3 miesięcy wakacyjnych, aby moc przeżyć przez pozostałą część roku.

 

 

W kolejce po wypoczynek

Bez wątpienia, nierówny rozkład sił pomiędzy północą, a południem wynika ze wspomnianych przyzwyczajeń Polaków i nie ma się czemu dziwić. W górach prawie zawsze możemy zastać zimą śnieg, uprawiać zimowe sporty, organizować bajkowe kuligi. Ma to jednak swoje złe strony.

Podróż zimą w góry to kilkunastogodzinna droga przez mękę, związana z wielokilometrowymi korkami na Zakopiance i tłokiem w pociągach.

Aby pokonać samochodem popularny odcinek na trasie Warszawa-Zakopane trzeba zarezerwować od 8 do nawet 14 godzin, a to zaledwie dystans nieco ponad 400 km. Niewiele szybciej dojedziemy pociągiem. W zależności od wybranego połączenia, czas dojazdu na tej samej trasie wynosi od 8 do 12 godzin.

Korek na Zakopiance/fot. Tygodnik Podhalański

 

Na miejscu wcale nie jest lepiej. O kolejkach na Gubałówkę czy na Morskie Oko krążą legendy. W sezonie ferii zimowych oblegane są niemal wszystkie hotele i pensjonaty, a o wejściu do restauracji bez wcześniejszych rezerwacji nie ma co liczyć. Najbardziej popularna ulica Zakopanego to oczywiście Krupówki. Nie ma co marzyć jednak o spokojnym spacerze, ponieważ w sezonie zimowym przelewa się tędy morze turystów.

W takich warunkach trudno o zachowanie bezpiecznego dystansu, o którym tak głośno w czasach epidemii COVID-19. Nic nie wskazuje także na to, aby podczas nadchodzącego sezonu zimowego miały zniknąć obostrzenia związane z profilaktyką zakażeń wirusem, a to głównie z powodu braku leku oraz wciąż dalekiej perspektywy wprowadzenia skutecznej i bezpiecznej szczepionki.

Osoby aktywnie wypoczywające również muszą wziąć poprawkę na konieczność odczekania na swoją kolej do wyciągów narciarskich. I dotyczy to w zasadzie wszystkich górskich miejscowości, w których dostępne są stoki. W Białce Tatrzańskiej, Jaworzynie Krynickiej, Pilsku czy Szczyrku średni czas oczekiwania na podjazd to 20-30 minut.

tłumy na Krupówkach/fot. zakopane.naszemiasto.pl

 

Ucieczka od smogu

Decyzja o wyjeździe na ferie czy wakacje podyktowana jest nie tylko chęcią odpoczynku od codziennej rutyny, ale także nadzieją na spędzenie czasu na świeżym powietrzu. Ten drugi powód jest szczególnie istotny ze względu na najmłodszych, którym chcemy zafundować porządną dawkę aktywnego wypoczynku podczas przerwy od szkoły. Może się jednak okazać, że oddychanie pełnymi płucami w niektórych rejonach Polski może przynieść więcej zagrożeń niż korzyści, a to ze względu na zanieczyszczenia powietrza, z którymi rokrocznie zmaga się południe naszego kraju.

Smog, czyli mgła z domieszkami dymu i spalin to niechlubna domena zimowej pory roku, z którą od lat nieskutecznie walczą województwa położone najniżej mapy Polski.

Jak donosi Polski Alarm Smogowy, na podstawie analizy wyników Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, to nie duże aglomeracje, a małe miasta i wsie znajdują się w czołówce listy najbardziej zanieczyszczonych pod względem powietrza.

 

fot. Tygodnik Podhalański

 

W 2018 roku, normy stężenia niebezpiecznych związków w powietrzu zostały przekroczone aż 13-krotnie w Suchej Beskidzkiej i w Rybniku. W Nowym Sączu odnotowano 9-krotnie wyższe od dopuszczalnego stężenie rakotwórczego benzo(a)pirenu, w Pszczynie norma została przekroczona 9-krotnie, a w Zakopanem i w Żywcu 8-krotnie.

Równie niebezpieczne co gazy, są także znajdujące się w smogu pyły PM 2,5 oraz PM 10. Najnowszy raport EEA z 2019 r. dla Polski wskazuje, że w Polsce ze względu na pył PM2,5 ma miejsce około 43 tys. przedwczesnych zgonów.  Jak wynika z raportu opublikowanego w ramach zintegrowanego projektu LIFE, na przekroczenia dopuszczalnego stężenia średniorocznego pyłu PM10 (40 µg/m³) narażonych jest około 800 tys. mieszkańców Małopolski (23,5% populacji). Natomiast na przekroczenie wartości średniodobowej pyłu PM10 50 µg/m³ przez więcej niż 35 dni w roku narażonych jest ponad 54% mieszkańców Małopolski.

Według danych Głównego Inspektora Ochrony Środowiska z 2018 r. rekordzistą pod względem liczby dni, podczas których smog utrzymuje się w powietrzu jest Kraków. Aż przez 165 dni w roku wszelkie normy są tu przekroczone w takim stopniu, że wychodzenie z domu bez maseczki, jest po prostu niebezpieczne. Szczególnie zagrożone są dzieci, osoby starsze oraz kobiety w ciąży – alarmuje GIOS. Dla porównania, w Trójmieście smog w powietrzu utrzymuje się tylko przez 35 dni w roku, a stężenie niebezpiecznych substancji jest znacznie niższe i nie niesie ze sobą takich zagrożeń, jak na południu kraju, lub nie występuje wcale.

poziom pyłów PM 2,5 oraz PM 10, zima 2018/źródło: powietrze.gios.gov.pl

 

Alternatywa połączy przyjemne z pożytecznym

Duże skupiska ludzi oraz znaczne zanieczyszczenie powietrza, w połączeniu z epidemią wirusa Sars-CoV-2 to bez wątpienia mieszanka wybuchowa. Z jednej strony udając się na ferie w góry, rokrocznie narażamy się na wdychanie niebezpiecznych związków zawartych w powietrzu. Stojąc godzinami w korkach, z właczonymi silnikami nie dość, że nie ułatwiamy walki ze smogiem, to jeszcze wdychamy ogromną ilość spalin. Z drugiej strony, w 2020 r. los zafundował nam wirusa, którego ogniska zaobserwować można wszędzie tam, gdzie zbierają się większe ilości osób, zatem przebywanie w zatłoczonych miejscowościach to niepotrzebne kuszenie losu.

W takich warunkach i z perspektywą noszenia maseczki w miejscach, gdzie powinniśmy czerpać radość z wyjazdu, ciężko mówić o prawdziwym wypoczynku. Możliwość wyjazdu zagranicę bez konieczności odbywania kwarantanny po przyjeździe lub po powrocie także stoi pod znakiem zapytania i nie napawa optymizmem.

Jest jednak alternatywa dla wyjazdu w góry na nadchodzące ferie zimowe, która nie dość, że pozwoli cieszyć się czystym powietrzem, to w dodatku bez konieczności zasłaniania ust czy nosa podczas zimowych spacerów.

Receptą jest wyjazd nad Bałtyk. Wiatry wiejące nad morzem z północy i ze wschodu oczyszczają powietrze w takim stopniu, że bez ryzyka można oddychać pełną piersią zażywając przy tym sporą dawkę jodu, którego zimą nad morzem jest najwięcej. Na plażach oraz na terenach leśnych nie ma także obowiązku noszenia maseczki. Takie połączenie to wzór na budowanie odporności, tak bardzo potrzebnej w walce z koronawirusem i nie tylko.

Także podróż nad morze, przebiegnie w spokoju z uwagi na mniejszy ruch na ulicach. O tym, jak przygotować się do wyjazdu samochodem nad morze oraz o walorach odpoczynku zimą nad Bałtykiem pisaliśmy w innym artykule.

Rozładowanie ruchu turystycznego dobre dla wszystkich

Jednym z najistotniejszych powodów, dla których warto rozważyć spędzenie nadchodzących ferii na wybrzeżu jest zmniejszone ryzyko zakażenia wirusem Sars-CoV-2, a to z uwagi na fakt, że poza sezonem wakacyjnym w miejscowościach nadmorskich, ruch jest znikomy.

Zimą nie znajdziemy tu tłumów na plażach, ulicach czy w kolejkach do atrakcji. W miejscowościach takich jak Jurata można cieszyć się ciszą, spokojem i pięknymi widokami, które pod względem walorów przyrodniczych, w żaden sposób nie ustępują górskim krajobrazom.

Wybór północnych rejonów na zimowy odpoczynek to także sposób na rozładowanie ruchu turystycznego w górach, co z kolei może przyczynić się do ograniczenia transmisji wirusa na tle całego kraju. Omijając duże skupiska ludzkie eliminujemy ryzyko rozprzestrzeniania się choroby COVID-19, co w perspektywie czasu pomoże skrócić okres trwania pandemii.

Aktywizacja miejscowości nadmorskich

Innym istotnym elementem, związanym bezpośrednio z ewentualną zmianą przyzwyczajeń co do zimowych wyjazdów jest szansa na rozwój i aktywizację tych miejscowości, które zimą zapadają w letarg z uwagi na brak turystów. Do takich miejsc należą bez wątpienia wszystkie miejscowości w regionie Półwyspu Helskiego, oraz większość mniejszych miast zlokalizowanych wzdłuż linii brzegowej Bałtyku.

Kwestia ta, na którą turyści raczej nie zwracają uwagi, jest bardzo ważnym elementem wpływającym na całą gospodarkę oraz jakość życia w Polsce. Wyjeżdżając nad morze zimą dajemy szanse na rozwój lokalnej społeczności, która w znacznej mierze żyje z turystyki.

Ale branża turystyczna to nie tylko noclegi nad morzem czy baza gastronomiczna. To cała sieć powiązanych gałęzi gospodarki, do której należą producenci żywności, w tym rybacy i rolnicy, sprzedawcy i restauratorzy, dostawcy i przewoźnicy. To także obiekty świadczące usługi kulturalne, jak muzea, kina czy teatry, które zimą nad morzem świecą pustkami.

Wsparcie finansowe wszystkich tych osób i instytucji jest szczególnie istotne w dobie trwającej pandemii. Należy zwrócić uwagę, jak wielkie straty poniosła cała gospodarka, a szczególnie branża turystyczna, ze względu na wiosenny i nieoczekiwany lockdown. Tylko wspólnymi siłami możemy powrócić do stanu sprzed epidemii, ale wymaga to zaangażowania każdego z nas.

fot. stock

 

Dokonując codziennych wyborów, mamy ogromny wpływ na to, w jakim tępie gospodarka wycieńczona zmaganiami z koronawirusem stanie na nogi. Jednym z tak ważnych wyborów będzie decyzja o wyborze miejsca na spędzenie ferii zimowych. Wybierając ferie w Polsce, szczególnie w północnych regionach kraju mamy realną możliwość wpłynięcia na aktywizację gospodarki w tych miejscowościach, które dotąd uchodziły wyłącznie za miejsca letniego wypoczynku.

Może się okazać, że wybory te staną się naturalnymi, także ze względu na ograniczenia w ruchu międzynarodowym, tak jak miało to miejsce podczas minionych wakacji. Liczymy, na szybkie ożywienie gospodarki życząc wszystkim zdrowia! 

 

Opracowanie własne

fot. główna: Maksymilian Selin/Selinphotgraphy

Wszystkie prawa zastrzeżone