Awaria układu przesyłowego
Pod koniec sierpnia bieżącego roku awarii uległ kolektor doprowadzający ścieki z lewobrzeżnej Warszawy do oczyszczalni ścieków „Czajka” usytułowanej na warszawskiej Białołęce.
W wyniku awarii nastąpiło rozszczelnienie układu przesyłowego, w wyniku którego ścieki wpływały bezpośrednio do Wisły. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie, z każdą sekundą do rzeki trafiało ok. 3 metrów sześciennych zanieczyszczeń.
Główny Inspektor Ochrony Środowiska poinformował, że do 10. września MPWiK w Warszawie zrzuciło awaryjnie do Wisły ponad trzy miliony metrów sześciennych ścieków.
Istotę awarii dokładnie przedstawia schemat udostępniony przez MPWiK:
Rurociąg zastępczy
W poniedziałek, 9. września uruchomiony został zastępczy rurociąg, zbudowany przez wojsko na zlecenie Premiera M. Morawieckiego, który stanowi tymczasowe rozwiązanie problemu. Od poniedziałku zanieczyszczenia są częściowo odprowadzane rurociągiem ułożonym na moście pontonowym, a zgodnie z zapewnieniami Kancelarii Premiera, w tym tygodniu instalacja ma osiągnąć 100% sprawność.
Nie jest to jednak rozwiązanie trwałe, ponieważ rurociąg może pracować do czasu obniżenia temperatury. Gdy przyjdą zimowe mrozy całą instalację trzeba będzie usunąć i zastąpić inną przebiegającą ponad wodą.
Na początku tego tygodnia fala ścieków dotarła do Bałtyku
W próbce wody z kąpieliska na Stogach w Gdańsku wykryto przekroczenie norm ilości bakterii E.coli – poinformował Pomorski Wojewódzki Inspektor Sanitarny. Jak na razie jest to jedyna próbka, w której wykryto przekroczenie normy zawartości bakterii E.coli. Anna Obuchowska – rzecznik wojewódzkiego Sanepidu w Gdańsku podkreśla:
„Nie jest to duże przekroczenie, ponieważ norma wynosi 1000 NPL/100 ml, a nam wyszło 1120 NPL/100ml, natomiast liczba bakterii z grupy Enterokoków odpowiada wymaganiom sanitarnym”
Zgodnie z przekazami medialnymi, sprawą zainteresowała się także większość Państw nadbałtyckich, alarmując o możliwych do wystąpienia katastrofalnych skutków dla stanu morza. Z kolei Komisja Ochrony Środowiska Morskiego Bałtyku (HELCOM), wezwała Polskę do przedstawienia informacji na temat zrzutu ścieków. Zgodnie z zapewnieniami szefa KPRM, w dniu dzisiejszym możemy spodziewać się przedstawienia oficjalnego stanowiska Polski w tej sprawie.
Jak informują przedstawiciele Gospodarstwa Wody Polskie zarządzającego rzekami, oraz przedstawiciele Sanepidu i Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, próbki wody na Pomorzu badane są na bieżąco, a wyniki tych badań są optymistyczne:
„Ścieki napływające z Warszawy są bowiem mocno rozcieńczone, a stężenie substancji szkodliwych w wodzie jest niewielkie.”
Czy trzeba unikać kontaktu z wodą?
Każda tego typu awaria powoduje czasowe zwiększenie stężenia niebezpiecznych substancji w wodzie, mogących powodować różne dolegliwości. Przy okazji uspokajamy: niebezpieczne bakterie E.coli występują nie tylko w przewodzie pokarmowym zwierząt i ludzi, ale także w wodzie i w glebie. Mamy z nimi kontakt na codzień. W przypadku większego, niż dopuszczalne, stężenia pałeczek okrężnicy, należy unikać kontaktu ze środowiskiem, w którym normy te zostały przekroczone.
Naturalną koleją rzeczy jest, aby powstrzymywać się od kąpieli, a przede wszystkim picia wody, w której obcecność E.coli przekracza dopuszczalny poziom. W związku z tym należy czasowo unikać kontaktu z zanieczyszczoną wodą z Wisły oraz Zatoki Gdańskiej od miejscowości Stogi, do miejscowości Mikoszewo, a zatem na długości ok. 20 km, bezpośrednio przy ujściu Wisły do Zatoki Gdańskiej, o co prosi Pomorski Państwowy Wojewódzki Inspektor Sanitarny.
Uwaga na fake newsy!
W ostatnich godzinach bardzo popularne w sieci stało się zdjęcie satelitarne, przedstawiające rzekomo widoczną falę ścieków z Czajki, wypływającą z Wisły wprost do Bałtyku, a dokładniej do Zatoki Gdańskiej. Zdjęcie obrazuje nieistniejące zjawisko mieszania się warszawskich ścieków z wodami Zatoki Gdańskiej, nie mniej w mediach społecznościowych wywołało ogromne poruszenie i falę komentarzy.
Sama fotografia jest prawdziwa i została wykonana przez sieć europejskich satelitów Copernicus. Nie przedstawia ona jednak rzeczywistych skutków awarii powodującej zrzut ścieków do Wisły, ponieważ została wykonana znacznie wcześniej.
Zdjęcie krążące w mediach społecznościowych przedstawia ujście fali wezbraniowej po czerwcowej powodzi i nie ma nic wspólnego z awarią sieci przesyłowej Czajki!
W mediach społecznościowych i prasie, pojawiają się także nagłówki informujące o poważnym zagrożeniu dla zdrowia, a nawet życia pośród osób mających kontakt z wodą w Zatoce Gdańskiej. Przekazy te są oczywistą dezinformacją, a ich celem jest zwiększenie odsłon artykułów i tzw. „klikalności” w udostępniane treści. Przykra to sytuacja, ponieważ z treści publikacji wynikają zupełnie inne fakty, nie mniej większość osób czyta same nagłówki, przekazując fałszywe informacje dalej.
Czy grozi nam katastrofa ekologiczna?
Awaria kolektora, która spowodowała wyciek zanieczyszczeń do Wisły, szybko stała się kartą przetargową w trwającej kampanii wyborczej.
Z jednej strony dochodzą do nas głosy, że mamy do czynienia z niespotykaną dotąd katastrofą ekologiczną, niebezpieczną nie tylko dla fauny i flory największej polskiej rzeki na północ od stolicy, ale także dla całego ekosystemu wód morskich Zatoki Gdońskiej, Zatoki Puckiej i samego Bałtyku.
Z drugiej strony z kolei, słyszymy zapewnienia, że woda Wisły sama się oczyszcza, a do Bałtyku trafia znacznie więcej innych zanieczyszczeń, na które na codzień nie zwracamy uwagi.
Jak jest naprawdę?
Marek Elas, specjalista ds. ekosystemów wodnych Fundacji WWF Polska twierdzi, że znacznie większym zagrożeniem dla Bałtyku, niż spływające ścieki, jest nadużywanie w rolnictwie nawozów, a określanie awarii mianem „katastrofa ekologiczna” jest stanowczą przesadą.
Mamy przy tym do czynienia z sytuacją, która jeszcze kilka lat temu była na porządku dziennym. Awaria dotyczy bowiem instalacji wybudowanej dopiero w 2012 r. Przed tym czasem ścieki z lewobrzeżnej Warszawy, każdego dnia trafiały do Wisły, a następnie spływały do wód Bałtyku. Stan taki utrzymywał się przez długie lata i nie było o tym głośno tak jak teraz.
Nie oznacza to jednak, że sytuacje nie jest poważna. Od wielu lat trwają prace nad poprawą jakości wód zarówno w rzekach i w morzu. Awaria w Warszawie nie pomaga w poprawie czystości wody, nie mniej nie ma powodów do paniki.
Samooczyszczanie Wisły
Jak podkreśla dr Tomasz Jurczak – adiunkt w Katedrze Ekologii Stosowanej Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego, sama natura może w znacznym stopniu pomóc w opanowaniu kryzysu. Wskazuje przy tym, że normalny przepływ wód w Wiśle to ok. tysiąc metrów sześciennych na sekundę. Biorąc pod uwagę ilość zanieczyszczeń komunalnych wpływających do rzeki w wyniku awarii, stanowią one zaledwie 1% wód, przy czym 90% zawartości ścieków stanowi woda.
Największe zagrożenie występuje z kolei w okolicy samego miejsca zrzutu ścieków.
A co z wodą w Bałtyku?
Źródłami zanieczyszczeń wód Bałtyku są porty, odpady, żegluga oraz przemysł wydobywczy. Nie tylko same ścieki komunalne przyczyniają się do pogorszenia jakości wody. Najbardziej narażona na zanieczyszczenia jest strefa brzegowa morza, szczególnie w okolicy punktowych źródeł zanieczyszczeń, takich jak kolektory ściekowe, ujścia rzeczne, porty i inne ośrodki przemysłowe.
Źródła trwałych związków organicznych w Morzu Bałtyckim przedstawia poniższy diagram:
Jak wynika z powyższego, największym zagrożeniem dla wód Morza Bałtyckiego jest działalność człowieka związana z przemysłem przetwórczym i wydobywczym. Ścieki stanowią niespełna jedną czwartą wszystkich źródeł zanieczyszczeń.
Czy kąpieliska wzdłuż Półwyspu Helskiego są bezpieczne?
Największy stopień zanieczyszczenia Bałtyku w związku z napływaniem ścieków razem z rzekami, występuje przy samej linii brzegowej, w okolicach ujść rzek.
Oczywiście wiele zależy od prądów morskich i kierunku wiatru, natomiast należy zwrócić uwagę, że Mierzeja Helska, w miejscu gdzie znajduje się Jurata i Jastarnia jest oddalona od ujścia Wisły o ok. 40 km. natomiast samo ujście rzeki znajduje się już poza obrębem Zatoki Puckiej opływającej od południa wybrzeże Juraty. Półwysep jest przy tym opływany przez wody otwartego morza od strony północnej.
Sama Zatoka Pucka, zwana też Małym Morzem jest najbardziej wysuniętą na zachód częścią Zatoki Gdańskiej i jest oddzielona o ok. 12 km podwodnym, okresowo wynurzającym się wałem. Ta mielizna jest nazywana Ryfem Mew (Rewą Mew) i stanowi barierę częściowo izolującą ok. 120 km kwadratowych akwenu Zatoki Puckiej.
Tym samym samą Zatokę Pucką można uznać za swoistą osobliwość hydrologiczną, jak twierdzi w swojej monografii Liliana Klekot z Instytutu Kształtowania Środowiska w Warszawie (Oceanologia nr 12 – 1980, PL ISSN 0078-3234 „Zatoka Pucka Osobliwością Hydrologiczną Bałtyku”)
Oznacza to, że podobnie jak Wisła może oczyszczać się sama, również wody Zatoki Puckiej radzą sobie z zanieczyszczeniami, dzięki napływaniu wód z otwartego morza, także od strony południowej. Dzięki temu, woda w Zatoce Puckiej jest regularnie wymieniana i wypłukiwana przez strumienie opływające Mierzeję Helską.
Jak widać nie ma powodów do paniki, a turyści mogą bez obaw planować wypoczynek w Juracie i w pozostałych miejscowościach cypla.
Jeżeli wystąpi jakiekolwiek zanieczyszczenie wód w wyniku zwiększonej ilości ścieków napływających do Zatoki Gdańskiej po awarii w Warszawie, może to być odczuwalne głównie u wybrzeży Trójmiasta oraz Mierzei Wiślanej. Nie mniej również i te rejony z czasem ulegną oczyszczeniu. Z pewnością sprzymierzeńcem tego procesu jest nadchodząca jesień i zima, oraz ochłodzenie zatrzymujące procesy namnażania się szkodliwych bakterii.
Awaria z czerwca 2019 i maja 2018 bez rozgłosu
Przypomnijmy: w czerwcu 2019 r. mieliśmy do czynienia z podobną awarią kolektora tłocznego Władysławowo – Oczyszczalnia Swarzewo. Wówczas ścieki tłoczone były wprost do Zatoki Puckiej.
Rok wcześniej, 15. maja 2018 r. awarii uległa także przepompownia ścieków „Ołowianka II” w Gdańsku, w wyniku której nastąpił zrzut ścieków do Motławy.
Oba zdarzenia miały miejsce w czasie bezpośrednio poprzedzającym okres turystyczny, a ścieki płynęły do morza bezpośrednio lub na znacznie krótszym dystansie, nie mając możliwości zmniejszenia swojej objętości, tak jak ma to miejsce obecnie.
Należy zauważyć, że warszawskie ścieki muszą pokonać ok. 400 km biegu Wisły zanim trafią do Bałtyku. Na tym odcinku rzeka jest naturalna, posiada wiele mielizn i wysp, a ponadto jest bogato porośnięta przez roślinność. Wszystko to sprawia, że większa część zanieczyszczeń zostaje „przefiltrowana” w sposób naturalny przez samo środowisko. Takie okoliczności nie towarzyszyły zrzutom w Swarzewie i w Gdańsku.
Nie mniej, żadna z poprzednich awarii nie spowodowała konieczności zamknięcia plaż nad zatoką, a komunikaty informujące o awariach były raczej lakoniczne i nie wywołały tak zagorzałej dyskusji.
Wszystko wskazuje na to, że obecnie mamy do czynienia głównie z grą polityczną, dodatkowo podsycaną przez media, która w sposób niekorzystny wpływa na postrzeganie przez opinię publiczną rejonu całego basenu Zatoki Gdańskiej , wywołując niesłuszne poczucie zagrożenia dla bezpieczeństwa i zdrowia, a w niektórych przekazach – nawet życia. Oczywiście sytuacja nie jest dobra, ponieważ znacząco wpływa na stan czystości Wisły, ale nie ma tez powodów do demonizowania, a tym bardziej powielania nieprawdziwych informacji.
Nie oznacza to też, że władze nie powinny przykładać większej uwagi do zapobiegania podobnym sytuacjom w przyszłości. Najważniejsze w takich okolicznościach jest rzetelne informowanie o sytuacji i podejmowanie zdecydowanych działań w celu usunięcia awarii, zamiast przerzucania się odpowiedzialnością, z nadzieją na lepsze wyniki w sondażach przedwyborczych.
Trzymajmy kciuki za jak najszybsze usunięcie obecnej awarii i miejmy nadzieję, że w przyszłości będzie ich znacznie mniej.
fot. główna: źródło PAP/ fot. Radek Pietruszka